Testowałam aromaterapeutyczne kosmetyki Ambasz
„(…) następnie zaczęłam tworzyć kosmetyki na własny użytek. Szybko jednak zorientowałam się, że trudno je robić tylko dla siebie, bo zawsze wychodzi przynajmniej 50 słoiczków, nawet przy produkcji domowej. Po prostu tak „porcjowane” są składniki, żeby można było kupić je w rozsądnej cenie. A ja tworzę niezwykle bogate składy i wybieram surowce wysokiej jakości – opowiada założycielka marki. – Na początku dzieliłam się swoim produktem z rodziną i przyjaciółmi, a kiedy grono chętnych zaczęło się rozszerzać, w sposób naturalny powstała wizja założenia własnej marki” – mówi założycielka Ambasz.
Tak właśnie w 2019 roku powstała manufaktura, w której ręcznie są tworzone kosmetyki, wyróżniające się organicznym składem i zastosowaniem wysokojakościowych olejków aromaterapeutycznych. Receptury składają się z synergicznych połączeń olejów, hydrolatów, ekstraktów, antyoksydantów i szlachetnych olejków eterycznych sprowadzanych z różnych stron świata. Co ważne – składniki dodawane są na zimno, dzięki czemu mogą zachować swoje właściwości. Kosmetyki wyróżniają się też bardzo bogatym składem.
Jak sprawdziły mi się kosmetyki Ambasz? Testowałam dwa produkty:
- Krem SOURCE Regenerating Dew ULTRANAWILŻENIE – to był mój drugi słoiczek na przestrzeni ostatnich miesięcy. To, co w nim lubię, to gęstość, teksturę i powalający zapach właśnie olejków aromaterapeutycznych. Te właściwości organoleptyczne kosmetyku – przyjemność nakładania, zapach kremu (kojarzący mi się ze Sri Lanką), który utrzymuje się jeszcze przez jakiś czas na skórze po nałożeniu – to są małe przyjemności, które u mnie jakoś rekompensują to, że na rytuały pielęgnacyjne nie mam po prostu czasu (bo małe dzieci!). Krem jest bardzo treściwy, szybko się wchłania, ale jednocześnie pozostawia delikatną cienką warstwę, która powoduje, że skóra jest gładsza, miła w dotyku i wydaje się zabezpieczona, np. przed zimnem. Krem zawiera witaminę E i C, czyli silne antyoksydanty o właściwościach spowalniających procesy starzenia. Ma ma również w składzie m.in. olej makadamia, awokadomirrę, palmarozę czy kadzidłowiec. To świetny produkt, który na większą okazję kupiłabym mojej mamie, ale sama też z wielką przyjemnością korzystam.
- Antyoksydacyjne Serum SAMETTI – ten olejek testowałam przez około trzy-cztery tygodnie. Nakładałam go przed kremem i po oczyszczeniu twarzy i spryskaniu hydrolatem. Wystarczyły dwie-trzy krople, które sobie delikatnie wklepywałam w skórę. Serum ma zupełnie inny zapach, niż krem, raczej ziołowo-cytrusowy. Po jego nałożeniu obserwowałam czasem, że skóra na policzkach leciutko się zaczerwienia, tak jakby aktywne składniki zaczynały działać. Serum ma aż 2% stężenia olejków eterycznych i to na pewno go wyróżnia na rynku polskich kosmetyków naturalnych. Jednocześnie serum nie tworzy na skórze tłustej warstwy, która wchłania się godzinami. Jest super bogate w składniki – w witaminy A, C i E, ale w składzie są m.in. olej buriti, olej marula, pestki malin i pomidorów, róża damasceńska, nasiona marchwi, neroli i trawa cytrynowa.
Kosmetyki nie są oczywiście testowane na zwierzętach.
Jeśli chodzi po pochodzenie składników, bo o to zapytałam założycielkę marki – są to naturalne składniki z całego świata sprowadzane przez zaufanych dostawców. Marka korzysta z usług dystrybutorów wysokojakościowych surowców.
Jeśli chcesz skorzystać z kodu rabatowego, to zapraszam do wykorzystania: EkoPaulina20. Daje on rabat -20% na wszystkie produkty na stronie Ambasz.