#76 | Dlaczego Norwegia daje zielone światło kontrowersyjnemu górnictwu głębinowemu?
Posłuchaj na Spotify:
Posłuchaj na innych platformach:
O tym rozmawiam z Agatą Rzędowską, dziennikarką i jednym z wiodących głosów w tematach elektryfikacji i zielonych transformacji.
Zobacz też:
- odcinek podcastu, w którym z Agatą rozmawiamy o pierwiastkach krytycznych w produkcji samochodów elektrycznych
Więcej treści znajdziesz tu:
Instagram: http://bit.ly/3Vene60
YouTube: http://bit.ly/3iddUR7
TikTok: http://bit.ly/3gDdaob
Realizacja:
Justyna Czyszczoń – redakcja
Mysław – audio
P & C Paulina Górska | Varsovia Lab.
Transkrypcja:
Paulina Górska: Dzień dobry. Dzisiaj porozmawiamy o tym, co niedawno wydarzyło się w Norwegii. Otóż stała się ona pierwszym krajem na świecie, które zdecydowało się dać zielone światło na otwarcie części morza na eksploatację górniczą. Mowa o obszarze prawie wielkości Włoch, położonym w Arktyce między Svalbardem, Grenlandią i Islandią.
Dlaczego do tego doszło – mimo ogromnego zaangażowania badaczy, naukowców i aktywistów, którzy sprzeciwiali się tej ustawie? Czym jest w ogóle deep sea mining i dlaczego to jest temat, o którym w niedalekiej przyszłości będziemy najprawdopodobniej słyszeć wszyscy? O tym porozmawiam z Agatą Rzędowską, dziennikarką i jednym z wiodących głosów w tematach elektryfikacji i zielonych transformacji w Polsce. Cześć Agata!
Agata Rzędowska: Cześć. Od razu podpowiem, bo wiele osób w Polsce nie wie co to jest Svalbard – to Spitsbergen.
PG: Okej, dobra, dzięki.
AR: To jest takie norweskie.
PG: Norwegia w styczniu zdecydowała się na taki krok i o tym bym chciała zaraz porozmawiać bardziej szczegółowo, dlaczego podjęła taką decyzję. Natomiast najpierw chciałabym, żebyśmy porozmawiały o tym, czym jest deep sea mining, czym jest to górnictwo głębinowe, na czym ono polega.
AR: Sprawa jest prosta i nieprosta. Tam, gdzie można zarobić, tam pojawiają się firmy, które niekoniecznie zawsze będą się przejmowały ochroną środowiska albo tym, co mają do powiedzenia naukowcy, naukowczyni albo organizacje prośrodowiskowe. Bardzo upraszczając, to jest właśnie casus Norwegii. Rzeczywiście Norwegia wyłamała się wszystkim konwencjom, wymknęła się, można powiedzieć, spod kontroli i ta decyzja, która razie jest takim wstępem do tego, żeby zacząć tam jakieś poważne działania na Dnie Morskim. Jest bardzo źle odbierana przez międzynarodowe gremia. Bruksela, która niespecjalnie lubi grozić palcem, tutaj pogroziła palcem. Na tym poziomie dyplomatycznym rzeczywiście stał się to temat niewygodny, a tak naprawdę to nawet nie wiemy o co toczy się bój. Bo tak głęboko nie schodzimy, niespecjalnie mamy zbadane, jak ten ekosystem tam w głębinach wygląda. Mamy różne sposoby, w zasadzie trzy sposoby pozyskiwania pierwiastków z dna morskiego. Wszystkie one łączą się z jakąś ingerencją w dany ekosystem. No i teraz powstaje pytanie: jeśli będziemy chcieli to komercjalizować, ile to zajmie i czy rzeczywiście to jest skórka warta wyprawki. Bo pamiętajmy, że producenci baterii wcale nie chcą pierwiastków krytycznych tak mocno eksploatować i wykorzystywać do produkcji, w ogóle do zielonej transformacji, bo chcą się uniezależnić, chcą zamykać w obiegu zamkniętym to, co już wydobyli i szukają tańszych sposobów. Trudno powiedzieć, żeby wydobywanie kilka kilometrów wgłąb wody, potem przerzucanie tego na ląd, opracowywanie tych elementów, które się stamtąd pobrały, bo to są takie bryłki, trochę wyglądają jak brykiet do grilla, żeby to było tanie.
PG: Co dokładnie można wydobywać z głębin?
AR: Większość surowców, które wykorzystujemy do budowy turbin, baterii, to są zarówno lit, kobalt, jak i część pierwiastków ziem rzadkich, ale to nie jest tak, że w takiej bryłce, jedna bryłka to będzie na przykład sam lit albo sam kobalt, albo jakiś inny pierwiastek. One są zmieszane, to są takie, można powiedzieć, rudy. I z tych rud trzeba teraz odcedzić, odseparować te poszczególne pierwiastki. Także z jednej strony fajnie, mamy jakieś źródełko, ale czy to źródełko będzie opłacalne? Trudno powiedzieć, ale raczej nie będzie.
PG: Właśnie, bo ja czytam, że te dotychczas proponowane metody eksploatowania dna morskiego polegają na umieszczeniu pojazdu wydobywczego. Jest to zazwyczaj bardzo duża maszyna, która przypomina trzypiętrowy traktor – co już samo brzmi lekko przerażająco – która po dotarciu na dno odkurza górną warstwę jego powierzchni, zasysa i wysyła osad, skały, zmiażdżone zwierzęta, guzki osadowe do statku, który czeka na powierzchni. I tam minerały są właśnie sortowane, jak mówiłaś, a zawiesina, która składa się z osadu, wody, środków przetwórczych, jest zwracana do oceanu za pośrednictwem tak zwanego pióropusza zrzutowego. To za stroną wodnesprawy.pl. Więc nie brzmi to najlepiej, a nawet zupełnie odwrotnie – brzmi to jakbyśmy jednak mocno naruszali tę przestrzeń.
AR: Zdecydowanie tak. Byłam w grudniu w Norwegii. Akurat trafiłam na jedną z niewielu tak dobrych, głębokich debat poświęconych tematowi deep sea mining i pokazywano nam też film dokumentalny, kiedy kamera śledzi poczynania jednego z przedsiębiorców, takiego, który odważnie chce wejść na ten rynek i pokazuje technologię, że w zasadzie zobaczcie, z czym to się wiąże: odsysamy i tyle. Mnie od razu na myśl przyszła taka wielka sprzątaczka z tego filmu “Kosmiczne jaja”, która jeździ po pustyni odkurzaczem – tak to mniej więcej wygląda. Tam na dnie morskim są różne żyjątka. My nie do końca wiemy, jaką one pełnią funkcję, jaką odgrywają rolę w całym morskim ekosystemie, a może nawet więcej niż morskim. Wiemy natomiast to, że w pierwszych takich próbach badawczych, poszukiwaniach i wydobywaniu właśnie jakichś elementów z dna morskiego, które przeszło 20 lat temu, z tego co pamiętam, się odbyły, to życie tam się nie odrodziło. A pobieramy z kolei rzeczy, które się wytwarzały setki tysiące lat, a więc za naszego życia na pewno nie będziemy w stanie zaobserwować takich realnych efektów tego, co zrobiliśmy. Pozytywnych czy negatywnych, no na razie wygląda na to, że negatywnych.
PG: Bo faktycznie jest tak, że według badań, my o oceanach jeszcze wiemy stosunkowo niewiele. A tym bardziej o tym, co tego typu działania mogą długofalowo zmienić, jak mogą wpłynąć na ocean czy morze, na bioróżnorodność, na środowisko. Ale powiedz mi, czy poza Norwegią, jakieś inne kraje są zainteresowane deep sea mining?
AR: Chiny są przedstawiane jako… chociaż w tej chwili jest dość silne porozumienie, żeby jednak kolejne kraje się nie włączały w te poszukiwania i eksploatację później, natomiast cała branża mówi o tym, że jeżeli się ktoś wyłamie, to będą to Chiny.
Ile w tym prawdy? Trudno powiedzieć, bo Chiny generalnie mają złoża na ziemi, na których im zależy, i też poszukują technologii, które pozwolą im się uwolnić częściowo od drogiego wydobycia, kosztownego też pod względem środowiskowym, no bo ich też rozliczamy z emisji, z różnych tak naprawdę sposobów wpływania na środowisko. Chociażby w taki sposób, że nakładamy na nich teraz jako Unia Europejska pewne ograniczenia dotyczące tego, jak będą wydobywane pierwiastki. O tym rozmawiałyśmy, że to ma być przejrzyste, to ma być w obiegu zamkniętym, że europejskie baterie będą miały swój paszport pochodzenia i będziemy mogli zweryfikować, jak to wszystko zostało przygotowane, więc pytań jest cały czas dużo, natomiast od mniej więcej pięciu lat, Chiny się pojawiają jako taki pierwszy kraj, który może to zrobić na dużą skalę.
PG: Porozmawiajmy o tym kontekście. Dlaczego właśnie kraje takie jak Norwegia czy Chiny, jak powiedziałaś, są zainteresowane deep sea mining, czyli górnictwem głębinowym. Te argumenty są też bardzo różne. Wśród nich jest na przykład to bardziej etyczne, tak się mówi, że dzięki deep sea mining będziemy bardziej etycznie pozyskiwać pierwiastki krytyczne. Pytanie, czy to jest prawda, bo wciąż nie możemy tego udowodnić, nie możemy tego zbadać. I tutaj odwołujemy się chociażby do tej Demokratycznej Republiki Konga, o której rozmawiałyśmy w naszej wcześniejszej rozmowie. Tu was odsyłam do rozmowy “Fakty i mity o pierwiastkach krytycznych”. Ale też wśród innych argumentów jest na przykład niższa cena wydobycia. Też znowu chyba nie wiemy, czy faktycznie tak może być.
AR: To jest do podważenia. Nie mamy tak naprawdę jeszcze skomercjalizowanej na dużą skalę technologii, więc trudno powiedzieć, jaki będzie końcowy koszt wydobycia, no bo mamy na razie pilotaże.
PG: Tak. Dalej mamy: walka z Chinami i Rosją w temacie odchodzenia od paliw kopalnych i tego, żeby się uniezależnić. Jak Ty postrzegasz te argumenty? Czy Ty się z nimi zgadzasz? Dlaczego tak naprawdę górnictwo głębinowe jest tematem, któremu przyglądają się państwa?
AR: Ja tylko obserwuję, podglądam, łączę kropki. To jest podobny casus jak z wodorem. Dużo łatwiej jest zarządzać paliwem albo wydobyciem czegoś, korzyści z tego duże czerpać i mieć na przykład monopol, niż mieć rozproszoną energetykę obywatelską i martwić się wyłącznie o sieci przesyłowe i magazyny energii. Jeśli można coś wydobyć, sprzedać, można od siebie uzależnić, jeszcze pod taką powłoczką, że się właśnie uniezależniamy, no to dlaczego korporacje mają z tego nie skorzystać i dlaczego, to jest w ogóle większy problem, dlaczego politycy dają się podejść w takich kwestiach?
PG: Bo to nie Norwegia sama z siebie miałaby wydobywać docelowo, tylko, jak rozumiem, miałaby dawać licencje przedsiębiorstwom na to, żeby one wydobywały, tak? I z tego by miała czerpać docelowo też oczywiście jakieś zyski.
AR: No tutaj by się natychmiast zrobił zespół naczyń połączonych i tych pośredników i różnych podmiotów, które by czerpały zyski, byłoby więcej. Myślę, że głównie o to chodzi. Druga rzecz to jest też silny lobbing firm paliwowych, takich klasycznych paliwowych, które teraz przechodzą transformację. One wciąż poszukują, one by chciały status quo. Które przyzwyczaiły się do funkcjonowania w pewnej rzeczywistości, sprzedawania po prostu towaru, który wydobywają i chcą to robić nadal.
PG: Czy Ty jako osoba, która zajmuje się elektromobilnością na co dzień, jesteś dziennikarką, czy dla Ciebie deep sea mining jest w ogóle jakąś opcją na pozyskiwanie pierwiastków krytycznych? Czy Ty faktycznie upatrujesz w tym jakieś szanse, czy raczej więcej zagrożeń na dzień dzisiejszy?
AR: W tej chwili wydaje mi się, że więcej widzę zagrożeń. I to zagrożeń nawet nie, takich, że tam od razu zdegradujemy środowisko jakoś, bo zanim się tam dokopiemy i rzeczywiście to wydobycie będzie na dużą skalę, to jeszcze trochę wody w rzekach popłynie. Bardziej boję się tego, że pojawia się kolejny temat, którego ludzie nie zrozumieją, będą powtarzać pewne mity, narosną te mity do takiej jakiejś niezdrowej skali i znowu silna grupa, głośna grupa, zacznie blokować możliwość transformacji. A ja wiem, rozmawiając z inżynierkami, z inżynierami, z ludźmi z różnych instytutów badawczych w różnych krajach, że prace nad bateriami, które będą dużo trwalsze, dużo bardziej przyjazne środowisku, będą gwarantować większe jeszcze bezpieczeństwo użytkowania samochodów elektrycznych czy magazynów energii, są w toku. Więc teraz zastanówmy się, czy rzeczywiście potrzebne nam jest pompowanie pieniędzy w technologię, która może się okazać, że nie będzie w ogóle potrzebna – bo komercjalizacja to jest powiedzmy 10 do 15 lat. Za 10 czy 15 lat baterie, które będą w najróżniejszych pojazdach, czy nawet w naszych telefonach, to będą zupełnie inne baterie niż te, które znamy dzisiaj.
PG: Czyli podsumowując, obawiasz się tego, że pojawi się kolejny temat, o którym można byłoby powiedzieć, taki trochę czarny PR wokół tematu zielonej transformacji?
AR: Odwróci trochę uwagę od tego, co naprawdę się dzieje.
PG: Ciekawe jest jeszcze to, że według Environmental Justice Foundation, górnictwo głębinowe nie jest potrzebne do przejścia na czystą energię. Przewiduje ta organizacja, że połączenie nowych technologii, ale też gospodarki o obiegu zamkniętym i recyklingu może zmniejszyć zapotrzebowanie na minerały o 58% w latach 2022-2050. Więc wygląda na to, że jest to jakiś temat, nad którym niepotrzebnie się pochylam, znaczy moim zdaniem teraz jak najbardziej potrzebnie, no bo Norwegia podjęła taką a nie inną decyzję, trzeba o tym rozmawiać, ale chyba generalnie świat nie musi o tym myśleć, nie?
AR: Nie powinien o tym myśleć. Czyli komuś bardzo zależy na tym, żeby zarobić.
PG: No właśnie, wracamy do tej Norwegii. I tutaj bym chciała podsumować, co się wydarzyło. Aktywiści i grupy ekologiczne, m.in. z WWF, Greenpeace, Bellona zebrali się w grudniu przed norweskim parlamentem, aby zaprotestować przeciwko przegłosowaniu ustawy. Dodatkowo 800 naukowców i ekspertów do spraw polityki morskiej z 44 krajów wezwało do wstrzymania planów wydobycia głębinowego, które właśnie według nich mogłyby doprowadzić do nieodwracalnych szkód. Przez cały 2023 rok były też prowadzone różnego rodzaju działania społeczne.
AR: Francja bardzo mocno się włączyła w popularyzację wiedzy w ogóle na ten temat.
PG: Tak, dokładnie. I tutaj taka ciekawostka ze świata popkultury, znany aktor Lucas Bravo z serialu, który być może znacie, być może nie, “Emily w Paryżu”, też się bardzo mocno włączył w temat właśnie górnictwa głębinowego. Jego materiały, które mówiły: Nie róbcie tego, mają po kilka milionów wyświetleń. Unia Europejska, Wielka Brytania wezwały do też zakazu tej praktyki, przynajmniej tymczasowego. Powstał list otwarty, podpisało go 550 tysięcy osób. Mimo tego Norwegia dała na to zielone światło. Na co dokładnie norweski rząd się zgodził? Wydaje mi się to też ciekawe z powodu postrzegania Norwegii w świecie. Bo gdy mówimy: Norwegia, to myślimy: taki zrównoważony kraj, walczy ze zmianą klimatu, zielona transformacja, elektromobilność i tak dalej. No i mamy tutaj taką decyzję. Mimo tego, że wygląda na to, że cały świat się sprzeciwia, Norwegia się zgadza.
AR: Przynajmniej część polityków i polityczek. Norwegia jest bardzo ciekawym krajem. To, co powiedziałaś, że ta zielona transformacja tam jest. Świetnie to widać w tym, jak udało się już ograniczyć kolosalnie w porównaniu z innymi krajami europejskimi emisje CO2 z transportu. Dzięki temu, że tam 80 kilka procent za zeszły rok sprzedaży nowych samochodów to były elektryki, że w tych największych miastach to mniej więcej co trzeci samochód zarejestrowany to już jest elektryczny, że inwestuje się w to, żeby pojawiły się ciężarówki na drogach, że inwestuje się masę pieniędzy w kolej…
PG: NIe tylko samochody, ale też komunikacja zbiorowa.
AR: Zdecydowanie tak. Podnosi się opłaty za użytkowanie prywatnego samochodu – w Oslo to jest naprawdę droga impreza. I to niezależnie od napędu, bo na samochody elektryczne też będą nakładane kolejne daniny, no bo taki był plan, tak? Najpierw popularyzujemy, z tego, co zanieczyszczający płaci, dajemy tym, którzy kupują coś ekologicznego, ale te ekologiczne rzeczy też muszą nam dostarczać z podatków pieniędzy na to, żeby inwestować chociażby w infrastrukturę drogową.
Świadomość ekologiczna jest w Norwegii rzeczywiście bardzo duża. Sam sposób życia Norwegów w większości, ten friluftsliv, to, że oni spędzają wolny czas na zewnątrz i to naprawdę w hurtowych ilościach – doświadczałam tego wielokrotnie będąc tam zresztą.
PG: Teraz spędziłaś miesiąc w Norwegii?
AR: Spędziłam miesiąc w Norwegii, żyłam tak jak oni ,po raz kolejny. Ja obserwuję, jak Norwegia się w ciągu ostatnich lat zmienia, jeśli chodzi o dostępność wielu produktów. Ogromne inwestycje i pozyskiwanie startupów, które produkują żywność, zamienniki roślinne białka zwierzęcego, zarówno nabiału, jak i mięsa. No i właśnie TO. Trudno to sobie jakoś racjonalnie wytłumaczyć.
PG: A na co dokładnie Norwega się zgodziła? Może sobie jeszcze o tym porozmawiajmy, bo nie zgodziła się tak konkretnie na to, żeby…
AR: Nie sprzedała żadnych licencji.
PG: Tak, nie sprzedała żadnych licencji i to nie jest rozporządzenie czy ustawa, która zezwala od jutra firmom na górnictwo głębinowe. Ale jednak na coś się zgodziła.
AR: Na eksplorowanie. Czyli poszukiwanie – trochę to jest tak, że oni wciąż też zgadzają się na to, żeby poszukiwać nowych złóż ropy i gazu. Bo o ropie i gazie myślimy jako o paliwach, ale ropy i gazu potrzebujemy do kosmetyki, do tego, żeby mieć nawozy sztuczne, do tego, żeby…
PG: Opakowania. Z plastiku.
AR: Leki. Próbuję tutaj wcielić się – z trudem oczywiście – ale w rzeczniczkę tego, że jednak ropa jest nam do czegoś potrzebna, to nie jest wszystko takie jasne i oczywiste. Norwegia też zawsze mówi, że zobaczcie, my oczywiście na niej zarabiamy, ale to nie jest tak, że nie ponosimy żadnych kosztów, bo u nas benzyna na stacjach benzynowych jest prawie najdroższa, chyba najdroższa już w tej chwili, w Europie, bo kraj nie ma swojej rafinerii. Kupuje to, co jest na rynku, za rynkowe, z tego co się orientuję, ceny, więc to jest też takie trochę kupowanie dobrego samopoczucia.
Kraj się zadeklarował, że idzie w kierunku zielonych technologii. Bardzo dużo inwestycji już nie na potrzeby samego kraju, w zieloną energetykę, no bo tam prawie 100% to jest w oparciu o hydroelektrownie. Ale pojawił się offshore, pojawił się onshore, po to, żeby z nadwyżek zielonej energii produkować wodór, którym będzie kraj handlował, podobnie jak ropą i gazem.
PG: Offshore – jakbyś mogła wyjaśnić, bo myślę, że ponieważ w Polsce nie mamy jeszcze offshore, będziemy mieli niedługo, to niekoniecznie jest to pojęcie przez wszystkich znane.
AR: Wiatraki na lądzie to jest onshore wind, a offshore to jest to, co mamy na morzu. No i jeszcze osiem lat temu rząd Erny Sulberg mówił, że w zasadzie to nam to nie jest tak bardzo w tej Norwegii potrzebne, a potem sobie przeanalizowali, że inwestując właśnie w odnawialne źródła energii, właśnie farmy wiatrowe, będą w stanie zaspokoić jakieś potrzeby naszej części kontynentu. No i przede wszystkim to będzie pewnie wodór na potrzeby przemysłu, który trafi do Niemiec.
PG: Ta zgoda na eksplorację oznacza, że…co w sumie to oznacza?
AR: No właśnie nie do końca wiadomo, bo tam jeszcze raz trzeba będzie coś zagłosować, jeszcze trzeba się będzie dopytać. Natomiast pierwszy sygnał, pierwszy taki impuls poszedł, że w jakiś sposób będzie się można temu, co jest na dnie morskim, przyglądać z takim nastawieniem, że być może da się to potem wydobywać.
PG: Z tego, co wiem, też politycy mówią, że trzeba będzie, zanim ktoś dostanie licencję docelowo, no to będzie musiał przedstawić różne dane środowiskowe. I na podstawie tego dopiero będą podejmowane decyzje. I wszyscy się uśmiechamy, kiedy to słyszymy.
AR: Kto to będzie robił i jak? Może to jest sposób, żeby… jak to zrobić, żeby tego nie robić jednak? No bo teraz stworzenie metodologii, takich niepodważalnych jakichś prawideł, które będzie można zastosować, no to będzie znowu dość czasochłonne, kosztochłonne i wiadomo, kto będzie chciał się tym zająć.
PG: Myślisz, że ten temat zostanie gdzieś pogrzebany, czy jednak coś się tu zadzieje ? Bo tak mam wrażenie, że jesteśmy gdzieś w jakimś takim momencie zawieszenia.
AR: Coś mi w trzewiach mówi, że kropka nie została na końcu zdania postawiona, że tu się jeszcze coś może wydarzyć i wcale właśnie nie patrzyłabym tak tylko i wyłącznie na Norwegię. Może zdrowy rozsądek weźmie górę.
PG: Jeszcze to jedno pytanie na koniec, które mi przychodzi do głowy, no bo skoro mówimy o Norwegii jako jednak o dość zrównoważonym kraju; skoro mamy taki w ogóle wizerunek tego kraju w głowie jakoś mocno zakotwiczony; skoro mieliśmy tak ogromne protesty aktywistów, badaczy, naukowców, to czemu ta Norwegia jednak postanowiła pójść o ten krok dalej i stać się tym niechlubnym pierwszym krajem, który w jakimś sensie daje jednak zielone światło na to, żeby pracować nad deep sea mining w tym kraju? Twoim zdaniem? Bo ja nie umiem znaleźć odpowiedzi na to pytanie.
AR: Ja też nie, wprost nie jestem w stanie. Chcę naprawdę wierzyć, że stoi za tym jakaś pozytywna intencja i wyobrażam sobie, że nawet wpuszczenie teraz firm, które komercyjnie chciałyby w przyszłości wydobywać, przysporzy nam jakieś korzyści, że się więcej dowiemy w ogóle o tym, z czym mamy do czynienia, że to nam posunie też ten rozwój technologii, które są gdzieś w głębinach wykorzystywane.No bo to jest trochę jak z lotami w kosmos – musieliśmy tutaj na Ziemi stworzyć trochę technologii, z których potem możemy korzystać poza tym, że wystrzeliliśmy coś tam gdzieś wysoko. No to też tutaj na Ziemi dobrym przykładem jest połączenie właśnie świata automotive i kosmosu, bo powtarzalność, czystość procesów produkcji pewnych podzespołów, które poleciały w kosmos, powoduje, że możemy je tutaj wykorzystywać też na Ziemi i one są po prostu trwalsze, dużo bardziej korzystny wpływ mają na pewne podzespoły, które montujemy na przykład w samochodach. Albo mamy dane satelitarne, z których możemy zupełnie inaczej korzystać. Gdybyśmy nie patrzyli w ten Księżyc z taką romantyczną nutką, żeby tam polecieć, no to pewnych rzeczy byśmy nie osiągnęli.
PG: Agata, wielkie dzięki za rozmowę. Mam wrażenie, że nie dokopałyśmy się do tych konkretnych powodów, ale to chyba trzeba byłoby zapytać polityków z Norwegii. Natomiast pewnie byśmy usłyszały właśnie to, że bardziej etyczne, mniejszy negatywny wpływ na środowisko, walka z Chinami. Co się w rzeczywistości jednak za tym kryje? Mam wrażenie, że…
AR: Jeszcze się nie dowiemy pewnie szybko. Mnie zastanawia to, że mamy na podorędziu w zasadzie górnictwo miejskie, czyli właśnie zamykanie procesów w takich pętlach obiegu zamkniętego. Jesteśmy w stanie przetwarzać to, co już mamy na rynku. Powinniśmy stawiać na dobry, mądry, efektywny recykling, a grzebiemy się gdzieś tam głęboko.
PG: Kiedy mówisz o recyklingu, to mówisz też o recyklingu baterii?
AR: Zdecydowanie tak.
PG: To jest taki temat, z którym ja się borykam średnio kilka razy w tygodniu, kiedy słyszę właśnie, że nie ma czegoś takiego jak recykling baterii.
AR: Otóż jest.
PG: A na jaką skalę dzisiaj?
AR: Na taką, na jaką mamy baterie. Nawet jeśli nie zrecyklingujemy tego wszystkiego, co mamy pod ręką, to żaden problem, poleży na półce i wtedy, kiedy będzie skala i kiedy będą schodzić z rynku na przykład 15-20-letnie samochody elektryczne oraz będziemy się pozbywać magazynów energii, no bo one tak jak panele fotowoltaiczne, po iluś tam latach będą trafiały do recyklingu, to wtedy sobie to po prostu przerobimy.
PG: Tak. I tym sposobem na koniec jeszcze sobie wyjaśniłyśmy jeden z mitów. Wielkie dzięki Agata za rozmowę, a Wam drodzy słuchacze i słuchaczki również dziękuję za przesłuchanie tego podcastu. Jeśli wam się spodobał ten odcinek, to będę super wdzięczna, jeśli ocenicie ten podcast, jeśli udostępnicie go w mediach społecznościowych. Dzięki temu jestem w stanie docierać do nowych grup odbiorców z tymi, wydaje mi się, jednak ważnymi tematami. Do usłyszenia, cześć!
AR: Dziękuję.